sobota, 31 października 2015

Mist stała się prawdziwą mgłą.

Witam,
Wasza Mist stała się prawdziwą mgłą, tylko przechodzi niezauważalnie i czasem coś napisze. Wybaczcie mi moje lenistwo i czasem nie mam czasu nawet dobrze się zabrać za pisanie. To może tylko puste słowa, które zawisną w powietrzu po moim przejściu, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Poza tym, możliwe, że będzie rozdział. Tylko nie wiem jeszcze kiedy. Wiele się zmieniło, odkąd zaczęłam pisać to opowiadanie, lecz myślę, że nie na tyle, by zgubić fabułę.

Pozdrawiam i życzę udanego Halloween:)

Wampiry, czarownice, ghule, kościotrupy, Mary Nocne, wychodźcie, dziś Wasz dzień by straszyć śmiertelników.

wtorek, 9 lipca 2013

Powrót

Uff, jednak udało mi się odnaleźć wszystko co poprzednio straciłam. Pisałam w komentarzu pod rozdziałem "Pakt cz.2", że przenoszę bloga na inny adres, ale już tego nie zrobię. Będę pisała dalszy ciąg tutaj.

Pozdrawiam moją nową czytelniczkę i myślę, że za jakiś czas powinien pojawić się kolejny rozdział.

Do zobaczenia wkrótce

MIST

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Pakt cz.2

Druga część "Paktu" jest.
UWAGA!!!Mogą występować drastyczne sceny, więc wrażliwe osoby nie powinny tego czytać. Jeśli jednak się zdecydujesz, drogi czytelniku, nie biorę żadnej odpowiedzialności za szkody wyrządzone sprzętowi i innym rzeczom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Część druga: Porwanie.


  Kilka dni później podczas obiadu zadzwonił interkom i usłyszałam od strażnika, że przyjechali wysłannicy od rządu. Kazałam ich wpuścić i po chwili udałam się do biura. Zaraz potem zapukał mój kamerdyner i przepuścił tych samych mężczyzn, których miałam uprzejmość spotkać wcześniej.
- Witam panów, czyżby kolejna sprawa niecierpiąca zwłoki - prychnęłam nim oni doszli bliżej do mego biurka. Zdziwieni pokiwali głowami i podali mi kolejne dokumenty. Tym razem była to większa akcja w północnej Szkocji. Na miasto napadła spora liczba wampirów pod przewodnictwem jakiegoś starszego. "No i nic, Alucard będzie miał ponownie zabawę." - Pomyślałam gdy owi panowie opuścili już biuro i odjechali.
~Alucard!~ - zawołałam w myślach i przede mną pojawił się Nosferatu kłaniając nisko.
- Wołałaś Mistrzu? - zapytał głębokim głosem.
- Owszem, jest zadanie dla ciebie - rzekłam i przekazałam mu dokumenty akcji. Uśmiechnął się tak, że aż ciarki przeszły mi po plecach. "Nie chciałabym się z nim spotkać w walce." - Przeszło mi przez myśli. Nosferatu popatrzył na mnie dziwnie ale nic nie powiedział. - Nie czyta się w cudzych myślach - warknęłam. - A teraz idź i zniszcz cel!! I tym razem ma nie być rannych po naszej stronie. Przekaż to Seras. - dodałam trochę zła.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - rzekł i znikając zaśmiał się demonicznie. Usiadłam ciężko w fotelu. Miałam jakieś dziwne przeczucie co do tej akcji, że tak jak poprzednio, ona nie zakończy się dla nas bez ofiar w ludziach. Baza szybko opustoszała a pozostali wartownicy stali na straży, niczym cerberzy. Ale i tak czułam niepokój. "Może tym razem oni się bardziej postarają" - zamyśliłam się, gdy do drzwi ktoś zapukał. To był Walter i miał dziwny wyraz twarzy. Kiedy wszedł zauważyłam dziwną bladość jego twarzy i oczy takie jakby przesłaniała je mgła.
- Walterze, czy coś się stało? - zapytałam zaniepokojona jego zachowaniem.
- Nie panienko - odparł i podszedł bliżej. - Tylko to, że nie powinna panienka - zrobił przerwę uśmiechając się fałszywie - żyć.
- O czym ty mówisz? Walter, co się z tobą dzieje? Słyszysz mnie? - spanikowałam. "Co to znaczy, że nie powinnam żyć?"
- To co panienka słyszała - rzekł cicho nie swoim głosem. Powoli z rękawiczek wydobywał srebrne nici i przekładał je między palcami. Przeraziłam się i już chciałam pobiec po pomoc gdy drogę mi zastąpił jakiś osobnik płci męskiej.
- Witaj kotek - rzekł przesadnie radosnym głosem. - Ten twój kamerdyner jest teraz pod moją kontrolą i nie masz najmniejszych szans na ucieczkę - dodał jak najbardziej z siebie zadowolony. Jakby otrzymał jakąś wielką nagrodę za swe czyny. - A teraz to może się troszkę zabawimy, zanim inni tu przyjdą - zaproponował z iście diabelskim uśmiechem i chwytając mnie za nadgarstki mocno do siebie przycisnął. Czułam jego oddech przy szyi, gdy zaczął wodzić nosem po karku, potem zniżając się lekko na ramię. - Hm, śmierdzisz tym wampirem - stwierdził krzywiąc się. - Choć to nie problem, on już niedługo przestanie istnieć a ty, moja mała śmierdząca myszko, zostaniesz zjedzona - warknął. Stałam i patrzyłam się na niego nie mogąc nic zrobić ani powiedzieć. On zaś złapał mnie w pasie przesuwając powracając ustami do karku. Już miał zatopić we mnie kły, kiedy ktoś mu przeszkodził.
- Christoph, nie teraz - odezwał się mężczyzna stojący za nami. - Będziesz miał czas na zabawę z tą dziwką. Pewna osoba najpierw chce ją widzieć jeszcze w jednym kawałku - prychnął i mój oprawca szarpiąc mnie pociągnął ku wyjściu. Będąc już na dworze, zarzucili mi kaptur na głowę, wsadzili do jakiegoś samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon. Nie mogłam o niczym myśleć, jak o tym porwaniu. Kilka razy zawołałam Alucarda w myślach, lecz pomoc nie nadeszła. Powoli zaczęłam tracić nadzieję na jakikolwiek ratunek. Zaczął ogarniać mnie strach. Nie chciałam umierać, byłam na to jeszcze za młoda. Nie wiem jak długo jechaliśmy, lecz kiedy już wysiedliśmy była noc.
- Rusz się szmato - syknął jeden z porywaczy zdejmując mi kaptur i popchnął mnie ku wejściu do jakiegoś opuszczonego magazynu otoczonego kolczastymi krzewami i gęsto rosnącymi drzewami. Nie znałam tego miejsca i nawet gdybym się uwolniła i uciekła to oni i tak by mnie dopadli. Ten, nazwany Christophem uśmiechnął się zadowolony, przyglądając mi się. Pewnie wiedział o czym myślę. "Cholera" - zaklęłam w duchu. Kolejna przeciwność. Nie mogę myśleć o żadnym sposobie ucieczki bo i tak się o tym dowiedzą i zapobiegną nim dojdzie do czegokolwiek. Szliśmy między zakurzonymi stosami kartonowych pudeł, żelastwa i bliżej nieokreślonego sprzętu, gdy doszliśmy do małego zagłębienia w ścianie. Jeden z nich przyłożył dłoń do muru i po chwili mym oczom ukazała się otwierająca winda. Wepchnęli mnie do środka i zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Po chwili znaleźliśmy się w długim korytarzu prowadzącym do różnych pomieszczeń.
- Jesteśmy na miejscu, Hellsing. Jeśli na początku będziesz się zachowywała dobrze, to może twoje cierpienia się skrócą minimalnie, jeśli nie, to będziesz miała za swoje - powiedział wysoki wampir o krwistoczerwonych oczach. Był dobrze zbudowany i poważny.
"To on chyba tu dowodził tymi pijawkami i miał najwięcej poważania wśród nich." - zastanowiłam się milcząc. Zaprowadzili mnie do celi i kodem zamknęli drzwi.
- Boisz się? - zamruczał mi do ucha Christoph. - To dobrze, bo jak będzie moja kolej to nie dam ci chwili na wytchnienie. Lubię jak ofiara wrzeszczy i błaga o litość. - dodał oblizując wargi. Nie odezwałam się na jego zaczepkę, co go tylko bardziej wkurzyło. Ciągle myślałam o Alucardzie. Gdzie on się podziewał? Czy mnie słyszy i czy przybędzie nim będzie za późno? A może on się ociąga, bo w końcu chce być wolny? Coraz więcej niewiadomych kłębiło mi się w głowie.
- Witaj w naszej tajnym laboratorium, panno Hellsing. Proszę mi wybaczyć za tego wampira, Chrisa, gdyż podnieca go fakt, że będzie cię miał dla siebie, przez pewien okres czasu - odezwał się zachrypniętym głosem jakiś starszy facet, stając w drzwiach mej celi. Ubrany był, w przyciasny jak dla niego, ciemnoszary garnitur w jaśniejsze paski. Miał małą łysinę na czubku głowy a oczy wyrażały zadowolenie i radość ze zdobyczy. - Wiem, że jest panna trochę zaniepokojona, co ja mówię, trochę to chyba za mało powiedziane, prawda? Jesteś przerażona, będąc tutaj bez swego psa. Zapewniam panią, on tu nie przybędzie i będziemy mieli dużo czasu by zapoznać się z pani ciałem i jego granicami - dodał ciągle patrząc mi prosto w oczy.
- Czego ode mnie chcecie? - po raz pierwszy od porwania odezwałam się drżącym głosem.
- Niczego wielkiego. Tylko śmierci z ręki Alucarda - odpowiedział miło uśmiechając się. - Niech pani trochę pomyśli. Jest panna dziewicą, a żeby pani wampir nie uratował panny, będziemy się nieźle bawić. Moi ludzie tylko na to czekają by móc gwałcić taką babkę  jak pani. - Byłam w szoku. Ja miałam zostać ghulem. Nie mogłam w to uwierzyć. To jakiś koszmar, a ja nie mogę się z niego wybudzić. "RATUNKU!! ALUCARD!!" - wrzasnęłam w myślach. - A i jeszcze jedno, niech się pani nie wysila z wzywaniem go na pomoc. Przygotowaliśmy się na taką możliwość, więc zagłuszamy wszelkie fale. A jak to robimy? To już musiałby pani wyjaśnić nasz ekspert od najnowszych zdobyczy techniki. Ale tego nie zrobi. Tak więc, niech pani nacieszy się tą chwilą spokoju, bowiem za dziesięć minut my pierwsi zaczniemy zabawę. - Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko. Wyszedł i pozostałam sama. Upadłam na kolana i chowając twarz w dłonie, zaczęłam szlochać. "Boże, spraw by mnie usłyszał" - zaczęłam trząść się, lecz nie z zimna, tylko ze strachu.


Tymczasem w północnej Szkocji akcja zaczęła się komplikować wraz z pojawieniem się przywódcy ataku. Przerzedził on oddziały Hellsinga i żołnierze musieli się wycofać. Na arenę wkroczył Alucard śmiejąc się demonicznie, co zdezorientowało atakującego.
- Śmiejesz się, bo widzisz już śmierć kroczącą do ciebie? - prychnął Nosferatu. - Słyszałam o tobie, Alucard, maskotka Hellsinga, potwór tak silny jakiego nigdy wcześniej nie widziano. Zatem pokaż na co cię stać, lecz nie myśl że jestem łatwym przeciwnikiem. Przez lata ćwiczyłem swe zdolności, by móc spełnić swe ciche marzenie pokonania ciebie.
- Więc ruszaj i zrób to, a nie gadasz i gadasz - warknął wampir w bordowym płaszczu szykując się do ataku. Pierwszy wykonał półobrót i chcąc zaczepić pazurami Alucarda rzucił się do przodu. Natomiast sam zaatakowany sparował cios napastnika, łapiąc go za wyrzuconą rękę do przodu i łamiąc kość w łokciu. Napastnik zawył z bólu, lecz nie poprzestał na jednym razie, rzucając się coraz szybciej na wampira w czerwieni. Jednak i to nie zrobiło żadnego wrażenia na słudze panny Hellsing. Wkrótce Alucard uciszył go i powrócił do oddziałów zgrupowanych przy resztkach domostw. Szybko przy nim pojawiła się Victoria Seras.
- Mistrzu, to jak? Koniec już? - zapytała opierając się na swojej broni.
- Owszem - rzekł nieobecnym głosem, patrząc w dal i jakby nasłuchując czegoś.
- Czy coś się stało? - spytała widząc jak twarz jej mistrza tężeje i staje się poważniejsza niż minutę temu.
- Cisza! - warknął, po czym zniknął żołnierzom z pola widzenia, co przyjęli z cichym westchnieniem strachu.

"Dziesięć minut i zaczną mnie katować" - pomyślałam coraz bardziej ulegając strachowi. Zaczęłam odliczać ten pozostały mi czas, ale szybko dobiegł końca i usłyszałam ciche kliknięcie zamka u drzwi. W progu pojawił się ten sam wampir, który złapał mnie w biurze w mym domu. Uśmiechał się wręcz lubieżnie i to mi się nie podobało. Za nim stał ten starszy w przyciasnym garniturze.
- Rozbierać ją - usłyszałam komendę i ów nosferatu rzucił się na mnie i zaczął zdzierać ubranie rwąc je na malutkie strzępy. Tak więc w kilka sekund pozostał mi już tylko stanik i majtki. - To też - dodał zerkając na mnie z nieukrywanym zadowoleniem.
- NIE!! - zdążyłam zakrzyknąć lecz już byłam naga. Wampir patrzył na mnie pożądliwie i co i raz oblizywał wargi jakby już mnie posmakował. Było mi zimno i czułam się upodlona. Lecz to był dopiero początek.
- Teraz zabierzemy cię moja panno, do laboratorium - rzekł do mnie z cichym mlaśnięciem. - Tam poznasz nasze niecodzienne zabawki. Potem będziecie mieli czas tylko dla siebie - dodał zerkając na swego sługę. Ten przyjął to cichym rechotem. Kiedy już przebyliśmy plątaninę korytarzy, szef mych porywaczy pchnął mnie z całej siły na podłogę. Gdy upadłam obiłam sobie łokcie i kolano. - Na stół - zakomenderował facet, podchodząc do mniejszego stolika i rozkładając na nim jakieś dziwnie wyglądające narzędzia. Chciałam walczyć z wampirem, ale ten mocno uderzył mnie w twarz a potem w brzuch. Skuliłam się i jęknęłam, a łzy mimowolnie popłynęły mi strugą z oczu. Kiedy już zostałam rozłożona na stole, moją uwagę przykuła jedna rzecz. Wyglądała jak długi z podwójnymi ostrzami. Oba brzeszczoty miały na jednym brzegu ząbki i końce jakby się rozdwajały.
 - Widzę, że spodobała ci się moja zabawka? - zapytał radośniejszym tonem mój oprawca. - Niestety, jej użyjemy już na sam koniec. Najpierw trochę cię teraz pomęczę - dodał sadystycznie się uśmiechając. W dłoni miał taką jakby miotełkę. - To jest zrobione z bambusu i kiedy cię nim uderzę, to poczujesz - i razem z ostatnimi słowami uderzył, niby lekko, lecz zabolało. Potem drugie uderzenie i następne a ja wiłam się i jęczałam przez łzy, by potem zacząć krzyczeć i prosić by przestał. Ten tylko się uśmiechał i ponawiał swą czynność. Niedługo potem przywiedzeni zapachem mej krwi, w laboratorium zjawiło się kilku innych wampirów. Widać było, że napawają się widokiem a mlaskaniem przyprawiali mnie o mdłości. Jednakże później zaczęły się prawdziwe tortury. Doktorek zabawiał się jak chciał, nakłuwając cieniutkimi i długimi szpilkami, piersi, brzuch, ramiona, stopy, moją intymność i tam co i raz zatrzymywał się, dotykając i wkładając na pewną głębokość palce do pochwy. Potem dwóch złapało mnie za ręce i wykrzywiło, tak że o mało co a kości mi nie pękły. Jęczałam, wiłam się spazmatycznie z bólu, krzyczałam, groziłam im Alucardem, lecz jak go nie było, tak nie było najmniejszej szansy na ratunek. Zmęczona już tylko mogłam płakać a oni nadal wyżywali się na mnie. Kiedy pomysły im się skończyły, zaczęli zlizywać krew, tak by nie przestawała wypływać z ran. W oczach poczułam suchość i po jakimś czasie obraz mi się rozmazywał, tak że ich twarze zlewały się z otoczeniem. Zaczęłam tracić świadomość tego co się wokół mnie działo i odczuwałam już taką obojętność na to wszystko. Moje myśli powoli kierowały się ku szybkiej śmierci. Chciałam by w końcu przyszła i zabrała mnie tam, gdzie nie odczuwałabym już nic, prócz ulgi i błogości. Nie nadeszła, kpiąc ze mnie i z szyderstwem wymalowanym na twarzy oddaliła się gdzieś indziej. Wtem, poczułam jak ktoś rozrywa pasy przetrzymujące mnie na stole i delikatnie podnosi na ramiona. Usłyszałam jeszcze czyjeś konanie i byłam wolna. Wkrótce potem poczułam lekki powiew porannego wiatru na twarzy. Zatrzęsłam się z zimna a nieznajomy, który mnie wyniósł otulił mnie szczelniej płaszczem i zaniósł do helikoptera, gotowego do startu. W tym momencie, kiedy już wznosił się, moja świadomość uleciała w powietrze. Zemdlałam.

***

No i jak? Nie było aż tak źle? Piszcie co o tym sądzicie w komentarzach.

czwartek, 23 czerwca 2011

Pakt

Najpierw to wszystkich, którzy tu zaglądali {choć nieliczni oni byli} przepraszam za tak długą nieobecność, spowodowaną nauką, potem krótkim wyjazdem i w końcu powrotem. Rozdział nie wiem, czy czasem nie jest takim czymś w rodzaju gniota, ale nie zrażajcie się. Kolejne będą niosły ze sobą akcję i krew. Zatem czytujcie:

Część pierwsza: Śmierć kroczy za mną...

Posiadłość Hellsing

Po spotkaniu z rycerzami i królową miałam dość na dziś. Zła poszłam się przejść by przemyśleć moje położenie. Jak na dzień dzisiejszy nie przedstawiało się ono imponująco. Po kilku minutach dołączył do mnie wampir i w ciszy przemierzaliśmy aleje ogrodu.
- Jesteś zła na mnie Mistrzu? - zapytał.
- Nie, ale na tych... - już miałam przekląć ale ugryzłam się w język. - Wiesz o kogo chodzi. Będziesz musiał szybko znaleźć coś na swoją obronę, bo jak widać moje słowa i zapewnienia nie wystarczą.
- Rozumiem.
- Zaczęłam się przyzwyczajać do tego wszystkiego i nie chcę tego stracić - mruknęłam. "Na prawdę, teraz wiem, że mam cel w życiu i nie mogę pozwolić by ktoś mi go zabrał" - pomyślałam. "Nie po tym jaki wkład inni w to włożyli, nie poddam się." Alucard jedynie lekko uśmiechnął się i towarzyszył mi jeszcze przez jakiś czas w przechadzce, póki moja złość nie zniknęła na dobre. Wróciliśmy do zamku pod wieczór.
- Panienko, kolacja gotowa - w holu pojawił się Walter. Usiadłam przy stole i w milczeniu przeżuwałam posiłek. Ciągle myślałam o tym co mi powiedzieli na zebraniu.
- Mistrzu przestań o tym w kółko myśleć, bo cię głowa rozboli - odezwał się Alucard patrząc na mnie wnikliwie.
- Szperasz mi w głowie? - zdziwiłam się i zdenerwowałam jednocześnie.
- Nie, Mistrzu - zaprzeczył lecz w duchu nie. - Twoje myśli są tak głośne, że każdy by je usłyszał.
- Nie rób tego więcej - prychnęłam i wyszłam z kuchni. "Zaczyna sobie za dużo pozwalać" - zamyśliłam się wchodząc do biura. Usiadłam ciężko przy biurku i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- A przecież miałam przejrzeć dokumentację - mruknęłam do siebie i po chwili miałam już pełen raportów segregator przed nosem. Czytałam raporty do późnych godzin nocnych, gdy zadzwonił intercom.
- Pani Hellsing, przyjechało dwóch z rządu - zakomunikował ochroniarz.
- Wpuść ich - odparłam i odłożyłam słuchawkę. Odłożyłam na miejsce segregator i czekałam na przybycie gości. Po kilku minutach rozległo się pukanie.
- Wejść - powiedziałam. W drzwiach pojawiło się dwóch mężczyzn w melonikach i ciemnych garniturach. Obaj ukłonili się i zdjęli nakrycie głowy. Wskazałam im miejsca naprzeciw siebie.
- Przepraszamy na tak nagłe najście, panno Hellsing, ale jest pewna sprawa nie znosząca zwłoki - odezwał się jeden, z brzuszkiem, siląc się na miły ton głosu.
- Słucham, o co chodzi - odpowiedziałam obojętnie patrząc na nich.
- Oto dokumenty ze sprawy - podał plik kartek, zapisanych drobnym pismem i zawierających kilka zdjęć.
- Zajmiemy się tym - mruknęłam a oni wstając ukłonili się na pożegnanie i odeszli. Jeszcze raz przejrzałam kartki.
- Alucardzie - szepnęłam cicho. Wampir przeszedł przez ścianę i usiadł na fotelu.
- Wołałaś Mistrzu? - zapytał.
- Tak, jest misja dla ciebie. Okolice Cardiff. Kilka wampirów urządziło sobie polowanie na ludzi. Zabierz Victorię - zakomunikowałam.
- Wolałbym sam - odparł.
- Victoria pojedzie czy tego chcesz czy nie - syknęłam. Alucard przez chwilę mierzył mnie wzrokiem, lecz potem zniknął z pola widzenia. Przez okno zobaczyłam jeszcze wóz pancerny, do którego wsiedli dwaj spóźnialscy. - Generale Ferguson, powodzenia - rzekłam jeszcze do żołnierza przez krótkofalówkę.
- Dziękuję - odparł i się wyłączył.

***
Tymczasem w pewnym domku w lesie trwała tajna narada kilku rycerzy okrągłego stołu. Zjawili się jakiś czas po tym kiedy ostatnia spadkobierczyni rodu Hellsingów odjechała do siebie.
- Sir Penwood, mam nadzieję, że nikt niepowołany nie będzie nam przeszkadzał. Nawet Sir. McArthur się to tym nie dowie. Jeśli tak by się stało, wszystkiego się wyprę - zapowiedział Sir. Schelby.
- Niech się pan o to nie martwi. Wszystkim wiadomo w jakim celu tu jesteśmy? - zapytał zebranych. Pokiwali twierdząco głowami. - Zatem czas przedstawić plan działania. Istnieje świadek morderstwa tamtej dziewczyny i od moich źródeł wiem, że on może zaprzeczyć w jakikolwiek udział w tym wampira Hellsingów. - Zapanowało poruszenie wśród rycerzy.
- I co my teraz z tym zrobimy? - zapytał jeden o bladej cerze i szarych oczach.
- Usuniemy problem - odpowiedział Penwood. - Moi agenci już pracują nad tym by ustalić wszelkie dane dotyczące tegoż świadka. Druga sprawa to panna Eliza van Dyke Hellsing. Jest ot osoba niewygodna dla nas jak i samej organizacji. Niedawno została szefową a już pokazuje jaka ona jest ważna. Panowie, trzeba będzie ją uciszyć i to na dobre.
- Tak, zgadzamy się co do tego. Tylko, co zrobić z jej psem? - zabrał głos mężczyzna siedzący w najmniej oświetlonym miejscu. - Ten wampir jest wszędzie tam gdzie ona - dodał lekko zniesmaczonym tonem głosu.
- Sir. McGraham, nie jest ot trudne by panna Hellsing została od Nosferatu oddzielona. Wystarczy, że on zostanie wysłany na misję do miejsca daleko oddalonego od posiadłości organizacji a ona jest nasza. Mam już takie coś zaplanowane. Sęk w tym, że musimy mieć zaufanego człowieka w organizacji - odparł Penwood, rozsiadając się wygodniej w fotelu.
- Kiedy to się stanie i jak? - zapytał łysawy rycerz.
- Za dwa tygodnie, na miasto położone w północno-wschodniej Szkocji napadnie spora liczba ghuli pod przewodnictwem kilku wampirów - rzekł tajemniczo się uśmiechając. Inni wytrzeszczyli oczy z przerażenia.
- To chce pan poświęcić życie naszych rodaków by móc... - zakrzyknął młodszy z nich, lecz Penwood mu przerwał.
- Tak, czasem cel uświęca środki. Panna Hellsing, powtórzę jeszcze raz, jest osobą nam zbędną i jak panowie sami już mogli zauważyć, niebezpieczną, zarówno dla nas jak i dla kraju - ryknął zrywając się z fotela, aż ślina prysnęła mu z ust. - Ona nie jest kompetentna na tym stanowisku i nie będzie potrafiła utrzymać w ryzach tego psa! - warknął siadając z powrotem na miejsce. - Chyba, że pan ją popiera - dodał z przekąsem.
- Sir. Nightwood nie miał tego na myśli, Sir Penwood. Wszyscy jesteśmy zgodni co do usunięcia jej z naszej drogi, aczkolwiek, nie podoba nam się takie posunięcie co do ofiar i ich liczby - rzekł spokojnie Sir. Schelby. - Jednakże w tym celu trzeba być zgodnym, z mojej strony będę popierał pańskie działania - dodał patrząc na resztę wyniośle. I oni też się zgodzili, mając nadzieję w pomyślność przedsięwzięcia.

 ~*~

W Cardiff akcja przebiegła szybko i bez większych zgrzytów. Nawet Victoria była zadowolona, że nie musi ślęczeć w terenie dłużej niż to konieczne. "Mistrz jak zwykle się gdzieś ulotnił" - pomyślała Seras, wsiadając do wozu pancernego, kiedy nastąpił pierwszy wybuch w pobliżu starego magazynu. Jak na zawołanie, żołnierze pobiegli w tamto miejsce. Potem nastąpiła seria wybuchów i ci którzy znaleźli się blisko dostali odłamkami ścian. Zapanował ogólny chaos.
- Potrzebujemy karetki pogotowia - zakrzyknął kapitan Smith. - Seras, dzwoń!! Po pół godzinie na miejscu zjawiły się dwie karetki. Wkrótce potem oddział został zaatakowany przez ghule i kilku wampirów.
- Hej, ludzie, celujcie w głowę lub w serce - wrzasnęła Seras strzelając do zbliżających się dwóch ghuli o pustych oczodołach.
- Victoria, nie powstrzymamy ich - sapnął kpt. Smith podchodząc bliżej wampirzycy. - Nasz oddział jest w poważnych tarapatach. Gdzie Alucard się podziewa?
- Mistrz, eh, nie mam pojęcia. Kapitanie, damy radę, tylko trzeba się przegrupować - odpowiedziała strzelając do nadchodzącego potwora w głowę. Padł rozsypując się w proch. Wtem oboje usłyszeli wrzaski kilku żołnierzy zaatakowanych przez dwa blade wampiry. Seras i kapitan pobiegli im na pomoc lecz było już za późno. W Victorię jakby nowa siła wstąpiła i ruszyła z pewną dozą furii na krwiopijców. Kapitan tylko przyglądał się zafascynowany jej poczynaniom. Wkrótce walka dobiegła końca a Victoria pobiegła dalej, węsząc i łapiąc kolejne swe ofiary zabijając i rozszarpując jakby byli szmacianymi lalkami. Kiedy było już po wszystkim, Victoria nie wyglądała na zadowoloną z akcji. Wiedziała że nowa szefowa też nie będzie pałała sympatią z takiej masakry jakiej dokonało tych kilkudziesięciu ghuli pod przewodnictwem jedynie trzech wampirów. "Ciekawe co powie też Mistrz" - zastanawiała się siedząc na zbutwiałym pniaku.
- Dobra robota, Policjantko. Tylko następnym razem szybciej musisz reagować, by nie tracić tylu ludzi - mruknął Alucard pojawiając się obok wampirzycy. - A o to~, co powie szefowa się nie martw.
- Tobie Mistrzu się oberwie? - zapytała niepewnie patrząc na niego z ukosa.
- Nie interesuj się Policjantko. Zbieraj się, wracamy - syknął i już go nie było. Zjawił się w kuchni rezydencji. Wyjął dwie paczki krwi typu A i wysączył. Do gabinetu swego mistrza postanowił zajrzeć nieco później, po zaspokojeniu głodu.
Siedziałam wyciągnięta na biurku, gdy poczułam na twarzy zimny powiew powietrza. Otworzyłam zaspane oczy i ujrzałam nachylającego się nade mną Nosferatu. Wyciągnęłam się trochę i usiadłam wyprostowana w fotelu.
- Musiałam się zdrzemnąć trochę - szepnęłam. - Jak misja? - zapytałam milczącego wampira.
- A nie lepiej było by w łóżku spać? - zapytał Alucard nie chcąc odpowiadać na moje wcześniejsze pytanie.
- Wiesz, że to nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie - żachnęłam i czekałam na wyjaśnienia.
- Mistrzu, akcja wykonana całkowicie, cele uciszone - odparł oschle, ciągle wnikliwie mi się przypatrując. Coś mi nie pasowało, nie mówił wszystkiego i chciał to ukryć udając że mówi prawdę.
- Ilu jest rannych? - zadałam pytanie, które zawisło między nami niczym ciężka mgła nad jeziorem. - Odpowiedz, bo będę niemiła - zagroziłam.
- Wpadli w zasadzkę i jest dwunastu rannych, w tym generał Ferguson najciężej. Trzech zostało zabitych przez wampiry - podał mi do wiadomości.
- Co? A co robiła Seras i ty?! - wrzasnęłam, raptownie wstając z fotela.
- Byłem zajęty jednym takim, co Policjantka by sobie nie poradziła a ona, cóż, tymi trzema i ghulami - wyjaśnił. Wtem rozległo się pukanie i po krótkim "Wejść" w progu stanęła wampirzyca i Walter.
- Słucham, o co chodzi? - zapytałam poirytowana.
- Pana Seras chciała złożyć raport z przebiegu akcji a ja przyniosłem panience przekąskę - rzekł a potem dodał  wyprzedzając moje pytanie- Wiedziałem, że panienkę tu zastanę i pomyślałem, że zgłodnieje panienka gdy się rozbudzi.
- Dziękuję Walterze. Wejdź Victoria, a ty wychodzisz - wskazałam na wampira. Ten widząc moją nastroszoną minę opuścił biuro a Seras stanęła przede mną.
- Co tak stoisz? Usiądź, ja nie gryzę - parsknęłam, widząc jak miętosi rąbek munduru. Siadła niepewnie jakby krzesło pod jej ciężarem miało się rozłożyć. Nastało milczenie, więc postanowiłam je przerwać. - Słucham, co masz mi do powiedzenia.
- Szefowa jest zła, wyczuwam to - zająknęła się.
- Nie zaprzeczam. Ale chcę wiedzieć jak do tego doszło, więc opowiedz mi o tym bym mogła jakoś wybrnąć na kolejnym spotkaniu z rycerzami i królową - odparłam spokojniejszym tonem głosu. Po godzinie wiedziałam wszystko z najmniejszymi szczegółami o akcji. "Bardzo zły obrót wydarzeń" - pomyślałam, kładąc się do łóżka. Jeszcze przez jakiś czas nie mogłam przez to zasnąć.
Nie miałam najmniejszego pojęcia o tym co wydarzy się następnego dnia.
************************************************************
"I się wydarzy" - dopisek ode mnie {autorki}
Oto i on, kolejny rozdział opowiadania. Chętnych zapraszam do komentowania a nie obeznanych z Hellsingiem, też.  
Raven pisz kolejny rozdział u siebie. Czekam niecierpliwie.

Mglista i nieuchwytliwa, po prostu sen nie jawa...

Moje zdjęcie
Posiadłość-Na-Wzgórzu-Wrzosowym
Postanowiłam założyć sobie bloga i pisać opowiadanie. Jak mi to wyjdzie to się okaże. Chcielibyście czegoś dowiedzieć się o mnie? No, dobrze. Zmieniłam podpis. Dlaczego? Bo jestem kapryśna. Nie wiedzieliście? To teraz już się dowiedzieliście. Poza tym mogę być złośliwa, obraźliwa i kłótliwa, ale to tylko w wypadku jeśli ktoś mnie dobrze wkurzy. Więcej bąkną gdy pojawi się taka podstrona "O mnie". Pozdrawiam Moich Czytelników {ogół} i do zobaczenia.
Obsługiwane przez usługę Blogger.