czwartek, 19 maja 2011

Królowa i Okrągły Stół.

W końcu dotarliśmy do posiadłości na obrzeżach Londynu. Pogoda nie była zachęcająca do jakichkolwiek spacerów na dworze, więc po krótkim odpoczynku, postanowiłam sama trochę pozwiedzać ten wielki zamek. Zaczęłam od piwnic i mimo, że trochę się bałam ciemności, to poszłam tam. Już chciałam się dalej zagłębić w sieć korytarzy ale zostałam powstrzymana przez Waltera.
- Co panienka tu robi sama? - zapytał. - Zgubi się panienka i będzie kłopot. Najlepiej jak teraz udamy się do salonu. Przyszykowałem już obiad. Potem oprowadzę panienkę po posiadłości, dobrze?
- Dobrze - westchnęłam nieco smutna. - A czy są tu jeszcze inni pracownicy? - zapytałam kończąc gulasz z frytkami.
- Owszem, Alucard, jak już wiesz, jest zamknięty w piwnicy, Victoria z kapitanem Bernadotto są na mieście, reszta z żołnierzy stacjonuje w pobliskiej bazie i na poligonie - wyjaśnił.
- To może czas by go wypuścić? - zaproponowałam. Walter popatrzył na mnie przez chwilę ze zgrozą w oczach, ale potem uśmiechnął się szczerze i kiwną głową, na znak zgody.
- Jak już panienka skończyła posiłek, to możemy tam się udać - dodał nieco zamyślony. - Zastanawiam się nad jego reakcją - mruknął jakby do siebie. Ponownie weszliśmy do piwnic. Walter wziął pochodnię i ją zapalił. Nikłe światło rozświetlało mroczne zakamarki lochów tego zamku. Wydawało mi się że kluczymy w kółko, nim dotarliśmy do ostatniej celi na końcu korytarza. Gdy zbliżyłam się do drzwi, wyczułam napięcie i jakąś dziwną siłę. Po drugiej stronie celi też coś zaczęło napierać na drzwi. Dotknęłam dłonią i mimowolnie zaznaczyłam pentagram a przed oczami pojawiły się runy, tworzące jeden splot. O dziwo umiałam je przeczytać i gdy tylko to zrobiłam, na wejściu pojawił się świecący na czerwono pentagram i po sekundzie zniknął.Odsunęłam się na dwa kroki od wejścia i czekałam. Nic się nie wydarzyło. Nacisnęłam na klamkę i chyłkiem zajrzałam do środka. Poczułam dziwny odór i odruchowo cofnęłam się. Walter stał za mną i kiedy chciał poświecić pochodnią, ta natychmiast zgasła. Serce zaczęło mi szybciej bić, gdy wyczułam chłód przy karku. "Jednak go obudziłam" - pomyślałam. Wtem zostałam złapana w pasie od tyłu i unieruchomiona przez mocny uścisk dłoni wampira. Chciałam wrzasnąć ale głos ugrzęzł mi w gardle.
- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytał szeptem mrożącym krew w żyłach, przybliżając się do mojej szyi.
- Alucardzie!! - krzyknął Walter. - Puść ją!! To panienka Hellsing i nie masz prawa jej tykać w ten sposób!! Wampir puścił mnie natychmiast i popatrzył zdumiony na mnie. Potem zatrzymał wzrok na lokaju czekając na jakieś wyjaśnienia. - Chodźmy do kuchni - zadecydował Walter. Lekko wystraszona szłam o krok przed lokajem, a wampir podążył za nami. W świetle słonecznym nieciekawie wyglądał. Dziesięć lat w zamknięciu chyba zrobiło swoje. Policzki jego były zapadnięte, oczy wyrażały wielki głód a strój był w niektórych miejscach poszarpany. Usiadł ciężko na jednym z krzeseł a Walter podał mu parę torebek z krwią, co wampir przyjął z aprobatą i opróżnił je w mig. Po sutym posiłku rozsiadł się wygodniej i popatrzył na mnie wnikliwie.
- Alucardzie, to jest Eliza van Dyke Hellsing - zaczął Walter. - Blado panienka wygląda - dodał stawiając przede mną filiżankę z kawą.
- Dziękuję, gdyby ktoś cię tak nastraszył też byłbyś taki - mruknęłam cicho, lecz nie uszło to uwadze wampira.
- Wybacz mi - odpowiedział. - Mistrzu. Nie było to moim zamiarem - dodał po chwili.
- Wiesz zatem co stało się z Integral? - spytał kamerdyner.
- Tak. Nie stałoby się to gdyby nie zamknęła mnie w celi - syknął Nosferatu.
- Jakie były jej relacje z dworem królewskim? - zapytałam. - Nie znosiła tych z Okrągłego Stołu, a przynajmniej tego nie okazywała. Królową traktowała jak dobroduszną staruszkę - wyjaśnił Alucard.
- Panienko, na ich spotkaniach będziesz musiała uważać na Sir. McArthura i Sir. Penwooda by nie wdawać się w jałowe dyskusje, które prowadziły by do kłótni - dodał poważnie Walter, przysłuchujący się naszej rozmowie.
- A czy oni już wiedzą, że tu jestem?
- Jeszcze nie. Ale wkrótce wyjdzie to na jaw i zapewne będą chcieli się spotkać z tobą panienko. Do tego czasu przygotujemy cię i wprowadzimy w tajniki organizacji - odrzekł lokaj i wyszedł z kuchni. Pozostaliśmy sami. Na jakiś czas zapadła między nami cisza, nie wiedziałam o co pytać wampira. Wtem naszedł mnie pomysł, choć raczej to było już wcześniej zamierzone tyle, że przerwane.
- Mógłbyś mnie oprowadzić po posiadłości? - zapytałam.
- Oczywiście Mistrzu - odpowiedział i po kilku minutach zaczął mi pokazywać wszystkie pomieszczenia, od parteru zaczynając a skończywszy na poddaszu. Do lochów nie chciał mnie poprowadzić, tłumacząc tym, że będzie jeszcze na to czas, a i pora jest nieodpowiednia.
- Jak to się stało, że pracujesz dla Hellsingów? - zapytałam ni stąd ni zowąd kiedy przechadzaliśmy się po ogrodzie. Spojrzał na mnie zaskoczony, przez chwilę milcząc.
- To dość długa historia Mistrzu - zaczął, lecz mu przerwałam.
- Ja mam czas by ją wysłuchać, chyba że nie chcesz mi nic powiedzieć - wypaliłam, unosząc lewą brew w oczekującym geście. On westchnął tylko i patrząc gdzieś w dal powiedział:
- Zostałem złapany przez Abrahama van Hellsinga i zmuszony do współpracy. Służyłem u Artura, ojca Integral, u niej a teraz będę służył tobie, Mistrzu - odparł jakoś wymijająco.
- I to miała być ta długa historia - prychnęłam, niedowierzająco kręcąc głową. On tylko wzruszył ramionami i nic na to nie powiedział. - A wiesz, jak doszło do tego, że Integral zginęła?
- Stało się to po ataku na Londyn. Pojawił się wtedy inny Nieśmiertelny, był dość mocny ale nie tak jak ja. Zginęło wielu ludzi jak i żołnierzy Królowej. Winę za to zrzucono na nią. Wkrótce potem została wezwana na dywanik do Królowej. I tam jakimś dziwnym cudem została zabita.
- A ty? Gdzie się podziewałeś?
- Byłem zamknięty w celi aż do dziś Mistrzu - odpowiedział beznamiętnie.
- Dlaczego? - dociekałam dalej. Musiałam znać okoliczności śmierci mojej ciotecznej siostry.
- Zostałem wrobiony w morderstwo jakiejś młodej kobiety i twoja siostra, Mistrzu nie wierzyła moim wyjaśnieniom. Zamknęła mnie w celi i razem z Walterem pojechała do Królowej - wyjaśnił patrząc mi prosto w oczy. Nie zauważyłam, żeby kłamał.
- I nie mogłeś jej pomóc - stwierdziłam niż spytałam. - Ale po jej śmierci mogłeś opuścić więzienie. Czy wiedziałeś, że ja jestem?
- Coś przeczuwałem, gdyż nie mogłem złamać pieczęci.
- Wracając do samej śmierci Integral, Walter powiedział, że chodzą pogłoski o tym, że Iscariote lub Millenium maczało w tym palce.
- Może tak, może nie. Tego nie wiem. Albo ci z Okrągłego Stołu taką wersję przedstawili - odpowiedział Alucard, kierując się od rezydencji. Przystanął na moment i obrócił się w moją stronę. - Mistrzu?
- Idę, idę - mruknęłam. Na dworze zaczęło się ściemniać. Przy bramie wjazdowej warta dzienna zamieniła się miejscem z nocną. A wokoło ogrodzenia co jakiś czas przechodzili inni wartownicy z psami. "Ochrona dwadzieścia cztery godziny na dobę i piecza Nosferatu nade mną" - pomyślałam, spoglądając na ogród tonący już w mroku. "Ale mi się trafiło życie." Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołałam.
- Przyniosłem kolację panienko - rzekł Walter stawiając tacę z posiłkiem na biurku. Zapach smażonych jajek z cebulką podziałał na moje zmysły i apetyt. Od razu zachciało mi się jeść. Po posiłku zasiadłam w fotelu i zaczęłam się na nim bujać. Obrzuciłam spojrzeniem biuro. Po jednej stronie były szafy z posegregowanymi dokumentami, po drugiej też znajdowały się półki gotowe przyjąć nowe papiery. Na podłodze leżał puchaty dywan o bliżej nieokreślonym wzorze. Takie esy floresy, a gdy zaczęłam wodzić po nich wzrokiem, nie mogłam przestać. - Czy panienka jeszcze czegoś potrzebuje? - zapytał przerywając mą czynność.
- Nie, Walterze. Dziękuję za kolacją, była pyszna - odpowiedziałam. - Może trochę sobie poszperam w dokumentacji - zamyśliłam się.

Dwa tygodnie później, kiedy trochę już wiedziałam o organizacji, której byłam szefową, przyszedł list.A nie był to zwykły list, tylko od Jej Królewskiej Mości. Miałam się u niej stawić następnego dnia.
- Alucardzie, pojedziesz ze mną - zakomunikowałam następnego ranka, kiedy zastałam wampira w kuchni, popijającego krew z torebki.
- Jak sobie życzysz Mistrzu - odpowiedział. Przed rezydencją stała już czaro połyskująca w słońcu limuzyna a przed nią stał Walter. Otworzył mi drzwi. Wsiadłam i obok pojawił się Alucard. Jechaliśmy w milczeniu. Ja obserwowałam zmieniające się otoczenie, ludzi przechodzących przez ulice i spieszących się gdzieś. Martwiło mnie to spotkanie. Jak ja się zachowam? Czego będą chcieli ode mnie i organizacji, choć o tym drugim to wiedziałam. Gdy zajechaliśmy przed dwór, ze zdziwienia otworzyłam lekko usta, lecz zaraz je zamknęłam. Pałac był ogromny. Z zachwytem przyglądałam się budynkowi. Wchodząc do środka zostaliśmy zatrzymani przez ochronę, potem przyszedł po nas lokaj ubrany w czarno złotą liberię. Ukłonił się lekko po czym zwrócił się do mnie.
- Panna Eliza van Dyke Hellsing? Jej Wysokość pannę oczekuje w sali Okrągłego Stołu, proszę za mną - rzekł z wyuczoną uprzejmością. Szliśmy długo, klucząc korytarzami aż w końcu doszliśmy od białych drzwi ze złotą klamką. Lokaj zapukał i wchodząc zaanonsował nas. - A ten pan może zaczekać pod drzwiami. Tu są krzesła - dodał wskazując owe meble obite szkarłatnym aksamitem, gdy Królowa zgodziła się mnie przyjąć. Bez słowa weszłam do sali a za mną podążył Nosferatu. Jeden z zebranych Rycerzy wskazał mi puste krzesło. Ukłoniłam się Królowej, gdyż tak nakazywał zwyczaj. Poddany kłaniał się swemu władcy.
- Witaj, Elizo van Dyke Hellsing - odezwał się gruby i siwawy mężczyzna siedzący po lewej stronie stołu. Miał takie świńskie oczka. Od razu mi się nie spodobał. - Jako nowa szefowa Organizacji Hellsing, musisz zapoznać się z zasadami ją obowiązującymi - dodał oblizując łapczywie wargi, jakby miał chęć mnie zjeść. - Przepraszam za moje złe zachowanie, nie przedstawiłem się. Nazywam się Penwood, Sir Penwood. Od lewej strony Sir. McGraham, Sir Rother ... - zaczął wymieniać nazwiska reszty rycerzy, lecz po dwóch przestałam słuchać. Miałam nadzieję, że nie potrwa to długo.
- Panno Hellsing, została pani tu wezwana, gdyż świętej już pamięci Sir Integral Fairbrook Wingates Hellsing wyznaczyła panią na następczynię. Z tegoż względu mamy kilka ważnych informacji dla pani i radzę je wysłuchać - przerwał Penwoodowi siedzący po prawej stronie Królowej suchy mężczyzna o gliniastej skórze.
- A z kim mam przyjemność - odezwałam się oschle.
- Sir McArthur - skłonił się z udawaną uprzejmością. - Po pierwsze, z racji pani wieku, zostanie przydzielony doradca do spraw urzędowych i militarnych, drugą sprawą będzie morderstwo dziewczyny przez pani podwładnego.
- Alucard tego nie zrobił - wtrąciłam się mu w słowa.
- Nie ma pani na to dowodu, gdyż nie było pani tu z nim, po drugie Sir Integral podczas naszej ostatniej narady zgodziła się z naszymi ustaleniami. Jeśli nie będzie mi pani przerywała dowie się pani, jakie one są. - nie mogłam uwierzyć własnym uszom. - Dziękuję, że się co do tego zgadzamy. Zatem pozwoli pani, że będę dalej kontynuował. Sprawa jest bardzo delikatna, bowiem przedostała się do mediów i nie można pozwolić na splamienie rządu jak i organizacji. - "Wcale cię nie obchodzi organizacja, nadęty starcze" - pomyślałam, słuchając monotonnego głosu Sir. McArthura. - Ustanowiliśmy tymczasowy nadzór nad pani Nosferatu. Jeśli wszystkie dowody będą potwierdzone, odpowie pani za swego podwładnego. Zaś wampir zostanie zamknięty w odosobnionej celi i pozostanie tam na zawsze. Trzecią sprawą będzie napad na Londyn przez innego wampira. Zniszczenia dokonane przez niego są w trakcie napraw, lecz życia ludzkiego to nie wróci. Stąd też musimy wprowadzić kontrolę nad pani podwładnym, tak więc, będzie pani musiała pisać dokładne raporty z przeprowadzanych z jego udziałem akcji jak o wszystkich jego wyjściach, że tak powiem. Nadzór tymczasowy nie obowiązuje go podczas akcji, powiedzmy prawdzie w oczy, nie jesteśmy w stanie pilnować go tak samo pani, nieprawdaż - spojrzał na mnie z taką wyższością, jakby był ponad mną i samą Królową. O dziwo ona cały czas milczała, jedynie czasem pokiwała głową. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zapadło głuche milczenie między nami.
- Czy to wszystko? - wydusiłam z siebie, siląc się na obojętny ton głosu, choć krew się we mnie burzyła i miałam coraz większą ochotę zwyzywać tą bandę napuszonych staruchów.
- Tak myślę, moja droga - odezwała się milcząca do tej pory władczyni. - Przykro mi, że tak to się wszystko potoczyło, ale zważywszy na moje stanowisko, które już piastuję jakiś czas - uśmiechnęła się dobrodusznie - muszę się zgodzić co do ustaleń Okrągłego Stołu, biorąc również pod uwagę dobro moich poddanych jak i twoje, Elizo. Zatem do zobaczenia.
- Do widzenia - odpowiedziałam bez entuzjastycznie i po chwili wyszłam z Alucardem odprowadzana spojrzeniami zebranych rycerzy i władczyni. Odetchnęłam z ulgą gdy byłam już w samochodzie i w drodze do rezydencji. - Nie masz mi nic do powiedzenia, Alucardzie?
- Dobrze się spisałaś, Mistrzu. Wytrzymałaś tych pryków.
- Nie o to mi chodziło - odparłam. - Ale dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że nie na darmo trzymam twoją stronę - dodałam.
- To nie ja zabiłem tamtą dziewczynę - mruknął zniechęconym tonem. - Wrobili mnie.
- To musisz znaleźć na to dowody. Inaczej mi się oberwie a ciebie zamknął - westchnęłam. - Nie podoba mi się to wszystko. Myślałam, że oni będą inni, ale się pomyliłam. Ten Penwood tylko dybie na moje potknięcie i stanowisko. Już go nie lubię - dodałam coraz bardziej rozeźlona. "Integral, coś tym i zostawiła w spadku?" - zastanawiałam się.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Heh, w końcu udało mi się coś napisać. Wiem, że nie jest to górnych lotów twór, ale postaram się pisać lepiej. Tak na ten moment to było by na tyle. Zapraszam do czytania.

1 komentarze:

Raven pisze...

Marudzisz dziewczyno, dobrze jest. Stylistyki, gramatyki i języka czepiać się nie będę, ponieważ kompletnie się na tym nie znam. Znalazłam tylko dwie czy trzy drobne literówki.
Akcja się rozkręca. Na scenę wchodzi jego przefajność pan Alucard, tłumy kobiet głośno wiwatują! Jedyne czego mi brakuje to opisu samej Elizy, jej przemyśleń, odczuć, wyglądu. ;)
Pozdrawiam i życzę weny!

Prześlij komentarz

Przeczytałeś/łaś, skomentuj!

Mglista i nieuchwytliwa, po prostu sen nie jawa...

Moje zdjęcie
Posiadłość-Na-Wzgórzu-Wrzosowym
Postanowiłam założyć sobie bloga i pisać opowiadanie. Jak mi to wyjdzie to się okaże. Chcielibyście czegoś dowiedzieć się o mnie? No, dobrze. Zmieniłam podpis. Dlaczego? Bo jestem kapryśna. Nie wiedzieliście? To teraz już się dowiedzieliście. Poza tym mogę być złośliwa, obraźliwa i kłótliwa, ale to tylko w wypadku jeśli ktoś mnie dobrze wkurzy. Więcej bąkną gdy pojawi się taka podstrona "O mnie". Pozdrawiam Moich Czytelników {ogół} i do zobaczenia.
Obsługiwane przez usługę Blogger.